Almanach potworów – wersja polska

Tytuł oryginalny: The Creature Companion

Data wydania:

  • edycje amerykańskie – 1994, 1996, 1998
  • edycja polska – 1999

Autorzy:

  • Wersja amerykańska:

Autor: Scott David Aniolowski
Dodatkowe istoty i bóstwa: wielu autorów, za wielu, by ich wszystkich wymienić
Ilustracja na okładce: Lee Gibbons,
Ilustracje na stronach tytułowych: Paul Carrick
Ilustracje potworów: Earl Gier, Rodell Sanford
Projekt i redakcja: Shannon Appel
Projekt graficzny: Shannon Appel
Redakcja pomocnicza i korekta: Lynn Willis, David Mitchell

  • Edycja polska:

Przekład: Adam Białke, Miłosz Brzeziński, Dariusz Paszkowski
Redakcja: Miłosz Brzeziński
Redaktor linii: Tomek Kreczmar
Korekta: Bartek
Opracowanie grafiki: Jarosław Musiał
Skład komputerowy: Tomek Laisar Fruń

Wydawca:

  • Amerykańska wersja – Chaosium Inc.
  • Polska wersja jest oczywiście Wydawnictwo MAG.

Opis dodatku:

Trudno nie użyć tutaj bardzo dosadnej retoryki… Wydanie Almanachu potworów w roku 1999 było sztuką dla sztuki. Dlaczego? Może wcześniej zastrzegę sobie, iż nie wiem, czy podręcznik ten pojawił się jako część umowy licencyjnej, którą wydawnictwo Mag musiało wypełnić, czy może było to widzimisię jednego z polskich opiekunów serii, lecz z pewnością
był to strzał w stopę (tudzież mackę). Dobrze, skoro takie zabezpieczenie już poczyniłem, mogę wytłumaczyć moje zdanie, przedstawiając przy okazji podręcznik.

Jak sam tytuł wskazuje, jest to księga zawierająca przegląd Mitycznych potworów. Jeśli ktoś ma choć odrobinę wiedzy w temacie, może cofnąć się kilka tekstów wcześniej i znajdzie opis Xięgi Bestyj. Zacznie drapać się po głowie i pytać: po co w takim razie Almanach? No właśnie, nie wiadomo! Przez jego wydanie pojawiła się dziwna luka. Nie wydano drugiego
tomu Xięgi…, a rzucono na rynek ten oto podręcznik.

Jego zawartość jest mieszanką bestiariusza z podręcznika głównego, z oboma tomami księgi potworów, niewielką dokładką nowych istot i właściwie to koniec. No jest jeszcze kilka kolorowych stron, z pełnowymiarowymi ilustracjami istot, lecz nic, co usprawiedliwiałoby wydawanie pieniędzy jeszcze raz (trzeci!) na praktycznie to samo!

Oczywiście skoro na temat znanych już istot możemy sobie rozważania podarować, skupmy się nad nowymi, które pierwszy raz pojawiły się na kartach tego podręcznika. Wspomnę o kilku, będących najlepszą reprezentacją tego, jak niepotrzebnym i nieciekawym są one dodatkiem. Tik Tak – Awatar Nyarlathothepa, będący istotą z opowiadania Scotta Dawida Aniolowskiego, jednego ze znanych i cenionych autorów z kręgu Zewu Cthulhu. Tym razem pisarz zawodzi na całej linii, starając się pośród tysiąca awatarów Boga Zewnętrznego włożyć człekopodobną maszynę, stworzoną z zegarów. Takich kwiatków jest więcej! Wspomnę tylko o córce Cthulhu, o Kthanidzie, panu Lśniącym i innych, zaczerpniętych z, trudno mówić inaczej, gorszych pastiszy prozy Lovecrafta.

Czytając ten podręcznik nasuwają się dwie myśli. Po pierwsze, naśladowcy Mistrza nie grzeszyli oryginalnością i wiele istot, które wyszły spod ich ręki, są po prostu dziwnymi i wykoślawionymi kopiami stworów wymyślonych przez samego HPL-a i jego oryginalny krąg. Po drugie, Lovecraft nie miał zamiaru tworzyć mitologii, która byłaby usystematyzowana w sposób formalny, na zasadzie: to jest kuzyn tego, a syn tego itd. Poczynając od Augusta Derletha, całość mitologii niestety poszła w taką stronę. W dodatku starano się dokonywać sztucznej polaryzacji poszczególnych istot (Zewnętrzni Bogowie są źli, a Starsi Bogowie dobrzy), czy też przypisywania żywiołów Ziemi różnym istotom. Oczywiście można to odebrać jako próbę usystematyzowania przez zwykłych ludzi czegoś tak nieogarnionego jak prawa i sens wszechświata, lecz z wielu opowiadań Mistrza wiemy, że jest to skazane na porażkę, a w tym wypadku wręcz bzdurne. Oczywiście ostateczne słowo zawsze należy do Mistrza Gry.

W podręczniku znajdują się również niewielkie tabelki z wpisami autorstwa sir Hansena Poplana. Tłumaczą one niewtajemniczonym niektóre zawiłości świata Mitów, ale nie stanowią żadnej wartości dla kogoś, kto już zapoznał się z podręcznikiem głównym do systemu. A raczej takie osoby kupowały ten dodatek. No i biorąc pod uwagę wiedzę, jaką dysponuje ów autor, jest praktycznie niemożliwe, by nie popadł w obłęd, miast wypisywać krótkie notki niemal na każdej stronie podręcznika!

O ilustracjach nawet nie powinno się wspominać, gdyż są to te same rysunki, które pojawiły się w poprzednich podręcznikach, a jakość tych pełnowymiarowych nie rekompensuje kupowania po raz trzeci tego samego!

Podręcznik ten ma wartość jedynie dla kolekcjonerów, bądź osób, które nie posiadają Xięgi Bestyj. Poza tym był on jedynie sposobem na wyciągnięcie pieniędzy od wiernych czytelników i graczy. Dlaczego zdecydowano się na jego wydanie, a nie np. Cthulhu by Gaslight pozostanie tajemnicą, nierozwiązaną do dzisiaj.

Ciekawostki:

  • w Almanachu przedstawiono Marsjan z Wojny Światów H.G. Wellsa, idealnie nadających się do sesji w klimatach Gaslight!

Wojciech Kobza