6 sierpnia 2011 | Galmadrin, Recenzje, Zew Cthulhu RPG | 0 comments | Autor: Mateusz Kopacz
– wersja 6.0
Autorzy: Sandy Petersen, Lynn Willis i inni
Data wydania: 22 lipca 2011
Wydawnictwo: Galmadrin
Przekład: Roman Żółciński, Dawid Pawlica, Tomasz Kreczmar, Adrian Głodowski
Liczba stron: 368
Cena: 99,95 zł
Cieszy wydanie szóstej edycji Zewu Cthulhu w Polsce. Jest to jeden z niewielu systemów, które mogą poszczycić się tak długą obecnością na naszym rynku, grupą zagorzałych fanów i właśnie kolejną edycją. Zmiana wydawcy, nowy wygląd podręcznika to już po prostu signum temporis. Czy wyszło to staremu poczciwemu Zewowi na dobre? O tym poniżej.
Galmadrin – ponieważ tak nazywa się nowy wydawca macek w naszym małym kraju, zaczął pracę od podstaw, kiedy tylko uzyskał prawa do publikacji. Przetłumaczono w ekspresowym tempie cały podręcznik, łącznie z tytułowym opowiadaniem, które było już w edycji 5.5. Warto zadać sobie pytanie, czy miało sens przekładanie od nowa tekstu, który wszak jest dostępny w tłumaczeniu Ryszardy Grzybowskiej. Czyżby problem z prawami do przekładu? Zdaniem recenzenta można było zachować najbardziej znaną polską wersję tego opowiadania.
To nie jedyna nowość. Wygląd stron tej edycji, tak samo jak oryginału amerykańskiego, został zaczerpnięty od Pegasus Spiele, które wydaje ten zacny system za naszą zachodnią granicą. Brzegi stron są okraszone grafiką, niby wydarcia z jakiegoś dzieła. A w tekście często pojawiają się graficzne rozdarcia w różnych częściach stron, mające jeszcze bardziej przekonać czytelnika, iż ma przed sobą tom z jakże bluźnierczą wiedzą. Czasem również natkniemy się na robaki, czy może bardziej owady, których obecność w tym podręczniku nie jest być może szczęśliwa, lecz nie jest to bynajmniej zarzut do wydawnictwa, a raczej do twórców takiego a nie innego układu graficznego stron.
Okładka jest twarda, nielakierowana. Czy jest to lepsze od rozwiązań z wydań Magowskich? Trudno ocenić po tak niedługiej obecności książki w posiadaniu niżej podpisanego. Pamiętajmy, że podręcznik do gry fabularnej, to nie książka, którą się raz czyta i odkłada na półkę, tylko pozycja, którą namiętnie się kartkuje i co jakiś czas przegląda. Dlatego należą się wyrazy uznania, że jest ona twarda, choć pokrycie jej lakierem wzmocniłoby tylko jej trwałość. Kartki to papier kredowy! Ku chwale bluźnierczych bogów powinniśmy zakrzyknąć! Wszak wreszcie nasz ulubiony system dostał oprawę, na jaką od zawsze zasługiwał! Zapomnijcie jednak o czytaniu w ciemnych pomieszczeniach, oświetlonych świetlówkami, bądź świecami (czyta ktoś tak jeszcze?). Papier kredowy ma tę bardzo niesympatyczną cechę, że światło odbija się od niego dość mocno i tekst rozmazuje się. Ach! Recenzent poleca zainwestowanie w metalowe okucia, koszt zaledwie kilkudziesięciu groszy i kilku klepnięć młotkiem, a potrafi przedłużyć na eony trwałość rogów podręcznika i podnosi jego cechę WG o dwa punkty.
Kolorystyka podręcznika wymaga oddzielnego akapitu. Tekst oczywiście jest czarny, a grafiki — i to jest novum — szaro-granatowe. Biorąc pod uwagę, że w treści ilustracji nic się nie zmieniło od wersji 5.5, starzy wyjadacze będą wiedzieć jak wyglądają. Dziwi, że takie wydawnictwo jak Chaosium nie mogło wynająć jakiegoś porządnego grafika i zrobić ich od nowa. Takie systemy jak Trial of Cthulhu, Realms of Cthulhu, czy Shadows of Cthulhu pokazały, jak może wyglądać klimatycznie zilustrowany podręcznik… Znów żadna ujma dla Galmadrinu – musiał pracować nad tym, co dostał od oryginalnego wydawcy. Okładka jednakże to już nasz rodzimy produkt. Pomimo pewnych wątpliwości, które narosły wokół niej (dlaczego Cthulhu sięga stopą?! Nie wszystkim może też przypaść do gustu polski akcent okładki), prezentuje się ona klimatycznie i przynajmniej można odróżnić ją od tej z edycji 5.5 – w rodzimym kraju HPL-a takiego rozróżnienia nie ma i okładki obu edycji są identyczne.
No dobrze. W takim razie wygląd podręcznika został już opisany, ale co z treścią? Nie czeka na nas tu żadna niespodzianka — dostajemy starego dobrego Cthulhu. Różnica pomiędzy edycjami 5.5 a 6.0 tkwi w wyglądzie stron, rozszerzeniu rozdziału o obcych technologiach i kosmetycznych zmianach tu i tam. Dlatego też jeśli chodzi o mechanikę to tak naprawdę edycję 6 można by spokojnie nazwać edycją 5.6… Lecz pojawia się pytanie, na które niżej podpisany nie jest w stanie odpowiedzieć. Jakie? Mianowicie: dlaczego poprawiać coś, co jest niemal idealne? No właśnie. Po co? Zatem, pomimo nowego wyglądu podręcznika, dostajemy dobrze znany sobie system. Zmiany, jakie wprowadził polski wydawca w układzie podręcznika nie są jakoś specjalnie wielkie, ale ułatwią korzystanie z niektórych działów, chociażby ze „100 lat historii”. Usunięto ponadto nieco błędów i nieścisłości w tłumaczeniu.
Mechanika to dobrze znana Cthulhowa odmiana BRP (Basic Role Playing), czyli żadnych wymyślnych dodatków do tego, co stanowi mięso rozgrywki, nie ma. Rzuty procentowe szybkie i klarowne, system rozwoju postaci też, no i degrengolady zdrowia psychicznego bohaterów. Prosto, miło i przyjemnie. Jedynym przeżytkiem, jaki można znaleźć, który ma zniknąć w przyszłorocznej 7 edycji systemu, to tabela porównawcza. Może przy okazji Chaosium zmieni wygląd stron na ten z edycji francuskiej i zatrudni jakichś rysowników? Zobaczymy!
Edycja 6 Zewu Cthulhu w Polsce to udany podręcznik. Kilka kiksów ze znikającymi czcionkami, kilka miejsc, w których tekst jest szary, a nie czarny z powodu obrazka znajdującego się pośród akapitu, można policzyć wydawnictwu za błąd nowicjusza. Pojawiło się przy okazji kilka literówek. Szczególnie w nazwach istot panteonu mitów. Jednej rzeczy wybaczyć im jednak nie można. To błąd w dacie śmierci Lovecrafta — zamiast 1937 roku wpisany jest 1931… [istnieje spore prawdopodobieństwo, że to wina czcionki, w której „7” wygląda jak „1” – Mateusz Kopacz]
Podręcznik można spokojnie polecić starym amatorom tego systemu, którzy kolekcjonują wszystko, co do niego wyjdzie. Wreszcie będą mogli odłożyć na półkę, na zasłużoną emeryturę wcześniejsze edycje. Nowicjusze zaś zetkną się z kawałem erpegowej historii zapisanej na stronach tego podręcznika. A że nie ma on wyglądu kolorowych podręczników do systemów fantasy? To Cthulhu do kroćset! W następnej polskiej edycji poproszę o wystające macki i kapiący śluz!
Dziękujemy wydawnictwu Gamadrin za udostępnienie podręcznika do recenzji.
Roman Żółciński; Dawid Pawlica; Tomasz Kreczmar; Adrian Głodowski |