Koszmary i fantazje – recenzja!

24 kwietnia 2013 | Koszmary i fantazje, Patronat, Recenzje, SQN | 0 comments | Autor:

Dziwny przypadek H. P. Lovecrafta

Gabriel Augustyn

recenzja Koszmarów i fantazji

Popkultura to obosieczny miecz: z jednej strony potrafi mało znanego twórcę zmienić w gwiazdę międzynarodowego formatu, a z drugiej – wszystko, najpiękniejsze nawet idee, sprowadzić do zbioru stereotypów, śmiesznych obrazków i nadruków na koszulce. Wypaczając nadal promuje, ale czy przypadkiem nie czyni autorowi oraz jego dziełom szkody?

Pod tym kątem możemy rozpatrywać pośmiertny sukces H. P. Lovecrafta, który za sprawą działań swych akolitów (Augusta Derletha, Donalda Wandreia, Roberta H. Barlowa) najpierw zyskał uznanie pośród miłośników literackiej grozy, a następnie zadomowił się w zbiorowej świadomości kulturowej jako twórca Cthulhu oraz Samotnik z Providence. To, że sprowadzanie opowiadań i powieści Lovecrafta do jednej tylko postaci, jednego motywu, jest błędem, wie każdy, kto sięgnął po dostępne wybory i opracowania. Z kolei, aby rozjaśnić kwestię domniemanej samotności, warto przeczytać nie tylko monumentalną biografię autorstwa S. T. Joshiego, ale przede wszystkim listy i eseje Lovecrafta, które stanowią trzon jego twórczości, systematyzują filozofię oraz ukazują inne oblicze niż konserwatywnego gentlemana.

Polski wybór, zatytułowany Koszmary i fantazje (opublikowany nakładem krakowskiego wydawnictwa Sine Qua Non), już na wstępie (za sprawą S. T. Joshiego oraz Mateusza Kopacza) rozprawia się z mitem Samotnika z Providence. Badacz i tłumacz wskazują na zażyłe przyjaźnie, jakie zawarł Lovecraft, a które podtrzymywał spotkaniami oraz obfitą korespondencją, szacowaną na osiemdziesiąt tysięcy listów; grupa ich odbiorców zamyka się w zbiorze ponad stu osób. Są to liczby, jak na utrwalony w popkulturze wizerunek odludka, zadziwiające, a zaskoczenie rośnie wprost proporcjonalnie do przeczytanych stron.

Na Koszmary i fantazje składa się czterdzieści pięć tekstów z różnych okresów życia autora, posegregowanych tematycznie. Wybór jest zwarty, przemyślany i dynamiczny, przez co trudno oderwać się od precyzyjnego strumienia świadomości Lovecrafta. W odróżnieniu od prac beletrystycznych autor posługuje się w nich lżejszym, zazwyczaj mniej sformalizowanym językiem, często bawiąc się słowem, sarkazmem, ironią, nie stroniąc od żartów i samokrytyki. Próbkę tego wszystkiego prezentuje już pierwszy z tekstów, Krótka autobiografia marnego pisarzyny – cudowna, wzbudzająca sympatię, momentami przekomiczna notatka, doszczętnie niszcząca popkulturowy obraz sztywnego gentlemana, zapatrzonego w wymyślone kulty i pradawne rytuały.

Z kolei w liście do Clarka Ashtona Smitha z 3 grudnia 1929 i Natalie H. Wooley z 6 sierpnia 1933 oraz eseju pt. Uwagi na temat pisania weird fiction widzimy obraz twórcy poważnie traktującego swoje dzieła beletrystyczne, a także proces ich powstawania. Autor jest przesadnie świadomy ich literackich niedoskonałości, czemu systematycznie daje wyraz. W tym samym czasie żartuje, stosując  egzaltowany styl, neologizmy, wstawki z własnych opowiadań, a także po przyjacielsku chwali kolegę po fachu. Wyłania się z tych zachowań człowiek żywiołowy, o prężnie kształtującej się osobowości, myślach i zainteresowaniach.

Następne partie książki potwierdzają te obserwacje. Im dalej, tym zróżnicowanie wzrasta, a rozległa wiedza czyni z Lovecrafta, ni mniej, ni więcej, potwora intelektualnego. Nie ma tematu, na który nie wypowiadałby się ze swobodą i znajomością zagadnienia. Potrafi rozprawiać o całkowitej obcości pozaziemskich cywilizacji, ich języka i wyglądu, nieprzekładalnych przy pomocy ludzkich pojęć (bodajże jako pierwszy zrozumiał ten aspekt). Odmalowuje wiarygodną genezę pogańskich kultów oraz polowania na czarownice (w świetnym liście do Roberta E. Howarda z października 1930 roku). Snuje barwną opowieść o jednym ze swoich snów, w którym powołuje do życia realia Cesarstwa Rzymskiego (Starodawny lud). Wieszczy zmierzch religii po Wielkiej Wojnie oraz kolejne, zdumiewające odkrycia naukowe. Sugeruje zły wpływ komunizmu na społeczeństwo i nieodwracalne zniszczenia w ludzkich zwyczajach myślowych, jakich dokonają reżimy w imieniu tej ideologii. Zapowiada krach kapitalizmu (chociaż z jego socjalistycznym podejściem raczej trudno się zgodzić), bierze czynny udział w sporze między nauką a wiarą, który rozgorzał w lokalnej prasie. Komentuje ówczesną modę, co czyni z przenikliwością godną dociekliwego krytyka…

Między fragmentami skrzącymi się od twórczej inwencji znaleźć można te bardziej osobiste. Lovecraft daje się w nich poznać jako dobry przyjaciel, który zawsze ma czas na zaopiniowanie utworu kolegi (a przy okazji stosownie ocenia nie tylko praktyki niektórych redaktorów, ale też pulpowych pisarzy oraz rysowników). Kilkukrotnie opowiada o planowanych spotkaniach ze znajomymi bądź niedawnych wyjazdach. W pewnym momencie pojawia się nawet list, w którym ze smutkiem wyznaje, że nie przyjedzie w odwiedziny do przyjaciela.

Wszystko to zadaje kłam popkulturowemu wizerunkowi pisarza wycofanego, jednocześnie podkreślając rozległe zainteresowania i otwartość autora (chociaż swoistego konserwatyzmu i nacjonalizmu odmówić mu nie sposób). Lovecraft był wyraźnie pewniejszy w utworach niebeletrystycznych (jak gdyby potrzebował większej swobody formalnej): opowiadania regularnie ganił, natomiast w listach i esejach nie wyczuwa się niewiary we własne umiejętności intelektualne (chociaż pojawia się odrobina fałszywej skromności), co w pełni widać w genialnej Obronie Dagona, esejach Koty i psy, Idealizm i materializm – refleksja, szkicu Lord Dunsany i jego twórczość, czy quasi-reportażowych Obserwacyach w kilku częściach Ameryki dokonanych (cudownie archaicznych, przepełnionych wiedzą historyczną oraz skrzących się od architektonicznych ciekawostek). Widać artystyczną samoświadomość w tych tekstach, chęć aby były czytane, przekazywane dalej, a wszelkie spory wyraźnie Lovecrafta inspirowały.

Jedyną skazą na diamencie, jakim są Koszmary i fantazje, jest brak listów przyjaciół, na które autor odpowiadał. Owszem, wielostronicowy monolog utrzymuje stały poziom, ale co najmniej w kilku fragmentach spojrzenie z drugiej strony pogłębiłoby immersję. Mimo tego uchybienia, polski wybór to dzieło skończone (w czym zasługa nie tylko Lovecrafta, ale też świetnego tłumaczenia oraz przepięknego wydania), które można postawić obok Listów Stanisława Lema i Sławomira Mrożka, Wrogów publicznych (korespondencji Michela Houellebecqa i Bernarda-Henri Levy’ego) czy wymiany myśli między Allenem Ginsbergiem a Jackiem Kerouacem. W cenie koszulki z Cthulhu dostajemy niemal czterysta stron intelektualnej stymulacji, dynamiczne świadectwo chłonnego umysłu, autoportret człowieka otwartego, o bogatym życiu. Koszmary i fantazje to negacja obrazu samotnika, zaprzeczenie popkulturowemu paradygmatowi dziwnego przypadku Howarda Phillipsa Lovecrafta.

Koszmary i fantazje, objęte naszym patronatem, można kupić na stronie wydawcy:

La Botiga