Cienie spoza czasu – recenzja

13 sierpnia 2012 | Cienie spoza czasu, Patronat, Recenzje, Wydawnictwo Dobre Historie | 0 comments | Autor:

Wydawca: Dobre Historie

Miejsce i rok wydania: Wrocław 2012

Ilość stron: 354

Spis treści: TUTAJ

Większość znanych pisarzy literatury grozy w pewnym momencie swojej kariery stworzyło utwór nawiązujący do twórczości H. P. Lovecrafta. Niektórzy swoje teksty napisali na zamówienie do jakiejś antologii, a niektórzy wręcz poświęcili im znaczną część swojej pisarskiej kariery. Faktem jest, że Lovecraft swoją wyobraźnią i talentem inspiruje od wielu lat i inspirować będzie nadal, gdyż potencjał jego dzieł i zainteresowanie nimi wydają się nie mieć końca.

 W Polsce dawno już nie wydano antologii w pełni poświęconej Mitologii Cthulhu. W przeszłości ukazały się zarówno tłumaczenia zbiorów zagranicznych, jak również książki zawierające jedynie teksty naszych rodaków. Pierwszym, bardzo dużym plusem Cieni spoza czasu jest to, że nie reprezentują one ani pierwszej kategorii antologii, ani drugiej, czyli bez żadnych ograniczeń można było postarać się o wybór tych najciekawszych wariacji Lovecraftowskich.

Większość nazwisk w spisie treści powinna polskiemu czytelnikowi być znana. Masterton, Wilson, Lee, Campbell, Castle to pisarze, których teksty można znaleźć w polskich księgarniach, a co za tym idzie, czytelnik wie, czego może się po nich spodziewać. Trudno zresztą znaleźć miłośników literatury grozy, którzy nie znaleźliby tu swoich ulubionych twórców. Tak więc już nazwiska, w połączeniu z bardzo ciekawą grafiką okładkową, zachęcają do sięgnięcia po tę pozycję.

Pierwsze wrażenia i nastawienie do lektury są więc pozytywne. Ale jaki poziom tak naprawdę reprezentują zawarte w środku teksty? Na początku dostajemy wstęp największego znawcy twórczości Lovecrafta, czyli S.T. Joshiego. Wydawało mi się dość naturalne, że będzie się odnosił, przynajmniej po części, do dalszej zawartości antologii. Sądziłem, że wstęp został napisany specjalnie na potrzeby tego tomu, ale po lekturze nie jestem już tego pewien. Niestety nie znajduję nigdzie informacji, kiedy ten tekst został napisany.  Co gorsza, zapamiętałem po nim tylko stwierdzenie autora, iż prawie wszystkie teksty inspirowane mitologią Cthulhu są… niewarte uwagi. Gdybym był przypadkowym czytelnikiem i zaznajomiłbym się z treścią wstępu jeszcze przed zakupem, to mógłbym się zniechęcić i poszukać jakiegoś zbioru na półkach z literą L.

Ja jednak nie podzielam podobnego poglądu, co Joshi, więc do 11 opowiadań zawartych w antologii nie podchodzę tak rygorystycznie. I ktokolwiek te 11 opowiadań wybierał, dokonał w większości trafnych decyzji. Zbiór otwiera opowiadanie Alana Moore’a, jednego z najbardziej znanych scenarzystów komiksowych. Otrzymujemy zwięzłą, dobrą historię z wieloma smaczkami dla miłośników Lovecrafta. Można powiedzieć, że jest to faktycznie hołd jednego klasyka dla drugiego. Po nim znajduje się najdłuższe opowiadanie, autorstwa F. Paula Wilsona. Pomimo raczej prostej i przewidywalnej fabuły, tekst jest co najmniej satysfakcjonujący. Wilson bardzo sprawnie potrafi opowiadać swoje historie i nie inaczej jest w tym przypadku.

W zbiorze znajdują się dwa opowiadania, które nie dość, że nawiązują oczywiście do twórczości Lovecrafta, to na dodatek łączą je z jeszcze innymi twórcami. Kim Newman postanowił nadać swojej historii charakter powieści Raymonda Chandlera. Natomiast Mort Castle połączył Lovecrafta z Poem. I to te dwie mieszanki wypadają w moim rankingu najlepiej. Są one paradoksalnie najświeższe i czyta się je z większą przyjemnością niż pozostałe.

Gdybym czytał zawarte w książce opowiadania bez wcześniejszej znajomości ich autorów i miałbym spróbować ich później do siebie dopasować to bez problemów udałoby mi się to z tekstami Edwarda Lee i Grahama Mastertona. Obaj panowie napisali teksty dosyć dla siebie charakterystyczne. Historia Mastertona stoi na dobrym poziomie, zdarzyło mi się czytać znacznie gorsze, ale również znacznie lepsze opowiadania Brytyjczyka. Jego fani powinni być zadowoleni, pozostali czytelnicy natomiast nie zrażą się do niego podczas lektury. Z kolei Lee dzięki sporym umiejętnościom epatuje brutalnością  w swoim niepowtarzalnym stylu. Jednak wrażenia po tym opowiadaniu byłyby lepsze, gdyby nie było z góry wiadomo, że nawiązuje ono do mitów. Oczekiwanie na ich pojawienie się psuje trochę puentę.

Pozostali zagraniczni autorzy, czyli Ian Watson, Alan Dean Foster, Ramsey Campbell, Gene Wolfe, może nie napisali złych tekstów, ale na pewno nie wykorzystali tkwiących w nich potencjałów. Teksty miały dobre fragmenty, jak chociażby początek W labiryncie Cthulhu.

Jednak najbardziej męczącym opowiadaniem okazał się laureat konkursu na polskie opowiadanie nawiązujące do mitologii Cthulhu. Podczas lektury odnosiłem wrażenie jakby autor wręcz chwalił się swoją znajomością sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie. Jest ono przeładowane informacjami, mnóstwem przypisów przeszkadzających w lekturze i zdecydowanie odbiega od tego, co czytaliśmy do tej pory. Tomasz Drabarek zbyt ambitnie podszedł do tematu i w moim odczuciu całkowicie poległ.

Chyba nie zdarzyła się jeszcze antologia, która trafiłaby w pełni w gusta jednego czytelnika. Zresztą uważam, że wtedy mielibyśmy do czynienia z dość nudnym i mało urozmaiconym zbiorem. Różnorodność Cieni spoza czasu to spory jej atut. Wydaje się, że każdy znajdzie tu zarówno teksty, które mu się spodobają jak i te, które nie trafią w jego czytelnicze gusta. W moim przypadku udanych tekstów było więcej, niż tych słabszych, co pozwala mi z czystym sumieniem polecić tę antologię. Szkoda jedynie, że nie ma tutaj petardy, która by znacznie podnosiła  pozytywne wrażenia po lekturze. Jednak nadal daleko mi do tego, żeby zgodzić się ze słowami Joshiego. Warto poświęcić czas na ten zbiór.

Marek Kaczjatar