„Królestwo Cieni i inne opowiadania z mitologii Cthulhu” – Opinia

18 lutego 2013 | Agharta, Królestwo cieni, Książki, Patronat, Recenzje, Robert E. Howard | 0 comments | Autor:

Królestwo cieni i inne  opowiadania z mitologii Cthulhu

Mimo iż literatura grozy jest często niesprawiedliwie krytykowana jako błaha i sprzyjająca prostym gustom, to jednak nie da się wielu autorom tworzącym w granicach tego gatunku odmówić unikalnej siły oddziaływania na uczucia czytelnika. Wielu pisarzy może się pochwalić znakomitymi pomysłami, które – często utrwalone również na srebrnym ekranie – stały się integralnym elementem kultury popularnej. Niewielu z nich jednak – tak jak Howard Phillips Lovecraft – dało początek całemu uniwersum, fikcyjnej mitologii rozwijanej przez pokolenia kontynuatorów. I faktycznie, ostatnim szczeblem drabiny sukcesu Lovecrafta wydaje się być skłonność kolegów po fachu do czerpania z jego zawodowego dorobku. A mowa tu o postaciach nietuzinkowych, w pewnych kręgach znanych nawet lepiej niż sam twórca Zewu Cthulhu.

Do sprzedaży trafiła ostatnio niezwykle ciekawa kompilacja opowiadań Roberta E. Howarda, twórcy – między innymi – Conana Barbarzyńcy. Wydawnictwo Aghartha opublikowało przetłumaczony przez Mateusza Kopacza zbiór opowieści silnie powiązanych z Lovecraftowskim mythosem, zatytułowany, Królestwo Cieni i inne opowiadania z mitologii Cthulhu. Bez wahania stwierdzam, iż jest to książka, która polskim miłośnikom twórczości zarówno HPL-a jak i REH-a sprawi olbrzymią radość. Na 265 stronach wydawnictwa znalazły się historie doskonale odtwarzające atmosferę grozy rodem z oryginalnych dzieł pisarza z Providence. Nie znaczy to jednak, że zwolennicy mrocznej fantastyki spod znaku „magii i miecza” powinni ją zignorować. Obok archeologów-podróżników i zafascynowanych okultyzmem miłośników prastarych ksiąg w zbiorze pojawiają się również atletyczni, borykający się z czarami władcy fantastycznych królestw. Czyli model bohaterstwa, z którego Howard jest znany najlepiej (tytułowe Królestwo cieni oraz Robaki Ziemi).

Wszystkie opowiadania łączy, rzecz jasna, zestaw nawiązań do uniwersum Wielkich Przedwiecznych. Spośród dziesiątek opublikowanych przez Howarda historii, bezbłędnie wyłowiono te, które silnie kojarzą się z mythosem. Zawsze ciekawe i celnie spełniające tytułową obietnicę obcowania z mitologią Cthulhu. Nie mogło więc zabraknąć opisów antycznych grimuarów, zawierających niebezpieczną wiedzę o zapomnianych przez czas miejscach praludzkich kultów oraz wizerunków demonicznych istot, rodem z kart przeklętego Necronomiconu.

Na stronach omawianej antologii znajduje się wiele wskazówek sugerujących, że koleżeńska sympatia, jaką współdzielili autorzy nie wynikała jedynie z zawodowej kurtuazji. Howard doskonale znał i rozumiał pracę Lovecrafta – posunął się nawet do jej komplementowania w treści opowiadań – zaś twórca mythosu głęboko szanował jego literackie osiągnięcia. Widać to doskonale w tekście Ku pamięci, który stanowi wstęp do zbioru. Lovecraft manifestuje w nim niechęć do wydawców, krytyków, do, jak to sam określa „polityki pisania”, jednocześnie przedstawiając R. E. Howarda jako twórcę opierającego się tym wpływom, dbającego o jakość kreowanych przez siebie postaci i świata.

Recenzując czerpiące z pomysłów H.P.Lovecrafta komiksy rzadko mam okazję polecić dany tytuł, jako na tyle oddający sprawiedliwość oryginalnej prozie, by warto było go rekomendować początkującym czytelnikom. W tym przypadku nie mam nawet cienia podobnych wątpliwości. Przygodę z mrocznym uniwersum można rozpocząć od tego tomu.

Oczywiście jestem także pewien, iż fani twórczości obu autorów przeczytają Królestwo Cieni… z olbrzymią przyjemnością. Mam wielką nadzieję, że w przyszłości na polskich półkach zagoszczą przekłady dzieł innych pisarzy uznawanych za kontynuatorów Lovecrafta i jeszcze nie raz przyjdzie nam odwiedzić „mroczne zakątki świata”.

Marcin Sienny