Księga Ioda – recenzja

17 grudnia 2013 | Książki, Recenzje | 0 comments | Autor:

Recenzja uzyskała I miejsce w konkursie na 3. urodziny serwisu

Tytuł: Księga Ioda

Tytuł oryginału: The Book of Iod

Autor: Henry Kuttner, Robert Bloch, Robert M. Price

Wydawca: MAG

Miejsce i rok wydania: Warszawa 1997

Przekład: Witold Nowakowski

Liczba stron: 192

W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych gwiazdy nad Polską ułożyły się w nad wyraz korzystnej konfiguracji. Za sprawą magazynu „Magia i Miecz” polscy entuzjaści RPG usłyszeli o systemie Zew Cthulhu (po raz pierwszy w pamiętnym, siódmym numerze tego magazynu, poświęconym w całości obliczom grozy w grach fabularnych). Mało kto jeszcze wówczas przypuszczał, że niedługo potem to samo wydawnictwo opublikuje ów system w Polsce, a wraz z nim pokaźną ilość dodatków, lepszych i gorszych. Wśród całej tej Cthulhowej literatury wyróżniał się zbiorek opowiadań Henryego Kuttenera Księga Ioda.

Już wtedy Kuttner był zaliczany do grona autorów zapomnianych. Swoje pięć minut przeżywał głównie jako autor science fiction, zaś ten gatunek ma to do siebie, iż starzeje się bardzo szybko. Pozostaje faktem, że dziś futurystyczne powieści Kuttnera czyta się dość ciężko. Za to z jego wczesnymi opowiadaniami, pisanymi pod wpływem kontaktów z H.P. Lovecraftem, choć w naturalny sposób także nadgryzionymi zębem czasu, obcuje się już o wiele przyjemniej. Bo choć na swój sposób naiwne i momentami sztampowe, to jednak zachowały ten charakterystyczny dla opowieści z dreszczykiem z lat trzydziestych klimat, który w końcu tak bardzo sobie cenimy.

Na okładce zbiorku znalazła się ilustracja przedstawiająca Cthulhu autorstwa Nicka Smitha[i]. Można się spierać nad sensem zamieszczania tu grafiki z Wielkim Przedwiecznym, który w opowiadaniach Kuttnera w zasadzie nie występuje[ii], ale pamiętajmy, że zbiorek oryginalnie wydało Chaosium, także jako rzecz dla fanów RPG. Łączy się z tym zamieszczona z tyłu informacja, gdzie znajdziemy wstęp do świata Mitów, nie zaś informacje o samym autorze. Nadrabia to nieco dziewięciostronicowy wstęp autorstwa Roberta M. Price, poświęcony autorowi, choć znowu skupiający się na związkach Kuttnera z Lovecraftem. Muszę przyznać, rzecz napisana sprawnie i ciekawie, raczej uciekająca od typowego wyliczania, co, kiedy, gdzie i z kim, ale zawierająca nade wszystko „mięsko”, w tym sporo cytatów z korespondencji pomiędzy Kuttnerem a pisarzem z Providence. Price opracował także wprowadzenia do wszystkich opowiadań, informując o ciekawostkach z nimi związanych, zamieszczając opinie Lovecrafta na ich temat oraz własne uwagi. Część opowiadań została wzbogacona miniaturkami graficznymi (nazwać je ilustracjami byłoby pewną przesadą).

Przejdźmy do zasadniczej treści książki, jaką jest dwanaście opowiadań. Całość otwiera Sekret Kralitzów. To krótka, gotycka opowiastka o klątwie, utrzymana w duchu opowieści grozy rodem z XIX wieku, niewiele mająca w sumie wspólnego z Lovecraftowską grozą. Tchnie dość naiwnym, młodzieńczym podejściem do tematu, ale jest sprawnie napisana i czuć w niej entuzjazm autora. Żerca Dusz to z kolei historia fantasy, przywodząca na myśl nieco opowieści z krainy snów. Tu po raz pierwszy pojawia się Vorvadoss, przez niektórych zaliczany w poczet Starszych Bogów[iii]. Miniaturka ta była pierwszą ze skromnego cyklu opowieści o Bel Yarnak.

Po tych dwóch, niezbyt Cthulhowych w sumie opowiadaniach, przechodzimy do grozy przez nieco większe G. Trzecim opowiadaniem jest Potwór z Salem, jedna z bardziej znanych historii Kuttnera dotyczących mitów. Mamy tu klasyczne motywy powrotu zza grobu i opętania, sprawnie jednak opisane. Kojarzyć się to może ze Snami w Domu Wiedźmy Lovecrafta, gdyż wykorzystuje te same elementy, jednak układa je nieco inaczej. Jednym z bohaterów opowiadania jest okultysta Michael Leigh, którego Kuttner planował uczynić główną postacią całego cyklu opowiadań. Skończyło się jednak na dwóch. Ciekawostką jest natomiast fakt, że w roli przesądnego tłumu występują tu polscy emigranci, obdarzani przez głównego bohatera niezbyt sympatycznymi epitetami w rodzaju „niezrównoważeni, podatni na histerię i zbiorowy obłęd”. W opowiadaniu tym kilkakrotnie wzmiankowany jest Nyoghta[iv], mamy także cytat z Necronomiconu z ciekawym błędem historycznym – autor powołuje się na Wielkiego Chana, podczas gdy ze znanych informacji na temat Abdula Alhazreda wynika, iż żył on kilka wieków przed Dżyngis-chanem.

Czarny pocałunek, napisany przez Kuttnera wspólnie z Robertem Blochem, to druga z cyklu opowieści o Michaelu Leighu, jednak tu występuje on w tle, nie będąc istotną dramatis personae. Wykorzystuje on podobne motywy co Potwór z Salem, jednak tym razem mamy morze oraz Istoty z Głębin. Rzecz jest jednak bardziej dopracowana, ciekawsza i zdecydowanie dramatyczniejsza. O ile tam główny bohater nie pamiętał swych wizji, tak tu zostały one plastycznie opisane, będąc tym samym interesującym przyczynkiem do tego, co miłośnicy Lovecrafta mogli dowiedzieć się o żyjących w morzach istotach z Widma nad Innsmouth. To zdecydowanie jeden z najlepszych tekstów w tym zbiorku. Sąsiadujący z nim Żart Droom-Avisty to z kolei druga i ostatnia z serii miniaturek o Bel Yarnak, przypominająca moralitet.

Następnym opowiadaniem (pominiętym w spisie treści) jest Pomiot Dagona[v], jedno z trzech opowiadań ze stworzonego przez Kuttnera cyklu o Elaku z Atlantydy. Przeskakujemy tu do heroic fantasy, gdzie bohater zostaje wysłany z misją zabicia maga rezydującego w wieży, jednak intryga jest ciut bardziej złożona. Historia ta przypominać może Dom pełen łotrów Roberta E. Howarda i prawdę powiedziawszy nie jestem pewien, które z tych opowiadań jest lepsze. Ze wszystkich opowieści o Elaku wybrano akurat tą, gdyż pojawia się tu znane doskonale z mitów Cthulhu potomstwo Dagona. Przy okazji pokazuje ono, jak wszechstronnym autorem był Kuttner, który bez większego trudu potrafił napisać zgrabną opowiastkę, nie gorszą od tych tworzonych przez klasyków heroic fantasy.

Najeźdźcy to powrót to mitów w ich bardziej konwencjonalnym, Lovecraftowskim stylu. Zresztą, jeden z bohaterów tego opowiadania, pisarz Michael Hayward, sprawia momentami wrażenie, jakby był alter ego Samotnika z Providence. To także jedno z nielicznych opowiadań, gdzie Kuttner wprost odwołuje się do Cthulhu, stawiając go obok stworzonych przez siebie bóstw – Vorvadossa i Ioda; co ciekawe, tutaj Cthulhu jest umieszczony wśród istot uważanych za przychylne ludziom.  Historia może się zaś pochwalić dobrze zbudowaną atmosferą osaczenia i szaleństwa, połączoną z całkiem dynamiczną fabułą, choć pomysł na artystę, który w poszukiwaniu inspiracji nawiązuje kontakt z istotami rodem z mitów przypominać może Model Pickmana Lovecrafta.

Następna w kolejce Żaba na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl Potwora z Salem. Mamy niemal identyczne zawiązanie akcji, podobnego bohatera (tym razem jest on malarzem, a nie pisarzem), jednak na szczęście opowiadanie to jest czymś więcej niż tylko autoplagiatem. Żaba ma o wiele większą dynamikę. Akcja przyspiesza tu już po pierwszych stronach, a czytelnik do samego końca trzymany jest w napięciu. Co więcej, potwór jest tu o wiele bardziej namacalnym i realnym zagrożeniem niż tam. To zarazem pierwsze z opowiadań, którego akcja toczy się w wymyślonej przez Kuttnera wiosce Monk’s Hollow.

Hydra pozostaje, w moim odczuciu, najlepszym tekstem w zbiorku. Nie tylko wyłamuje się ze schematów, w których tkwi większość zawartych tu opowiadań, ale umiejętnie idzie naprzód, robiąc krok w stronę tego, czym Kuttner zajmował się, gdy porzucił opowieści o mitach. Mamy tu więc całkiem sprytną pułapkę na badaczy mitów zastawioną przez jednego (jedną?) z Wielkich Przedwiecznych, kilka momentów, które mogą zaskoczyć czytelnika, a także umiejętnie zbudowany nastrój. Co więcej, Kuttner pozwolił sobie na rodzaj żartu, obsadzając w rolach głównych postaci wzorowane na znanych mu pisarzach – Robert Ludwig to alter ego Roberta Blocha, zaś Paul Edmond wzorowany jest na Edmondzie Hamiltonie. Doświadczony okultysta Kenneth Scott przywodzić może zaś na myśl samego Lovecrafta[vi].

Niewiele tylko mniej udane są Dzwony Grozy (nic nie poradzę, że tytuł przywodzi mi na myśl okładki magazynu „Fakt”). To kolejna dynamiczna historia, w której wszystko rozgrywa się szybko i nagle – co przy tego rodzaju opowieściach jest atutem. Choć fabularnie opowiadanie to wałkuje znany doskonale motyw klątwy i przeklętych przedmiotów, to jednak czyta się je zaskakująco wręcz dobrze. Wprowadza ono kolejną stworzoną przez Kuttnera postać z mitów – Zu-che-Quona, przypominającego dość wyraźnie Nyarlathotepa. Pada tu także wzmianka o Księdze Ioda, która dała tytuł całemu zbiorkowi.

Na ironię zakrawa natomiast fakt, że opowiadanie, w którym pojawia się Iod, zatytułowane Łowy, pozbawione jest jakiejkolwiek wzmianki na temat tytułowej księgi. To znowu stawiająca raczej na akcję historia, gdzie bohater z własnej winy wystawia się na odstrzał Wielkiemu Przedwiecznemu. Akcja, podobnie jak w Żabie, toczy się w Monk’s Hollow. Dobrze napisana, z nerwem, nie ma już wiele wspólnego z powoli budującymi nastrój próbami pisania w stylu Lovecrafta. Mimo, że mocno osadzona w realiach mitów, opowieść ta jest już raczej dziełem bardziej świadomego swojej drogi pisarskiej autora. Zamyka ona także listę opowiadań autorstwa Kuttnera znajdujących się w tym zbiorku. Nie znaczy to jednak, że zamyka go całkowicie.

Dwa ostatnie teksty, które znalazły się w Księdze Ioda, to dzieła innych pisarzy, nawiązujących do Cthulhowych dokonań Kuttnera. Nie są jednak tak udane. W Pod nagrobkiem Roberta M. Price jest więcej dziur logicznych niż we wszystkich zawartych w tym zbiorku opowiadaniach Kuttnera razem wziętych. Psują one mocno tę niezła w zarysach opowiastkę, bazującą na ogranym do bólu motywie przeklętego spadku. Niestety, trudno się oprzeć wrażeniu, że Price napisał ten tekst od niechcenia, na kolanie i nawet nie przeczytał go po napisaniu, tylko od razu wysłał, redakcja zaś rzutem na taśmę puściła go do druku. Lepiej prezentuje się Śmierć z zaciemnienia, pełna Kuttnerowskich nawiązań, choć nie zaskakująca niczym szczególnym i prawdę powiedziawszy, miejscami po prostu nudna. To znowu typowa opowiastka o rezultatach dotykania przeklętych przedmiotów. Mimo wszystko jest bardziej spójna i sensowna od wspomnianego wyżej Pod nagrobkiem.

Zebrane tu opowiadania pokazują pewną ewolucję Kuttnera. Zaczynając od prób pisania „pod” Lovecrafta lub Lorda Dunsany, autor ten powoli odnajdywał swój własny styl. Nie potrafił tak dobrze jak Lovecraft budować klimatu i czarować opisem nastrojów, dlatego też im bardziej oddalał się od pisarza z Providence, tym lepiej mu wychodziło pisanie. Dla Kuttnera ważnym, można by rzec – najważniejszym, elementem opowiadania pozostawała akcja. Jej dynamikę przedkładał ponad soczystość opisu i nastroju. Dlatego też najlepsze w tym zbiorku są ostatnie opowiadania, w rodzaju Żaby czy Łowów, gdzie obserwujemy bezpośrednie starcie człowieka z przedwieczną grozą. Udaną pozostaje Hydra – najbardziej kosmiczna z zawartych tu opowieści. Potwór z Salem czy Czarny Pocałunek na ich tle wypadają dość blado i co tu kryć – sztampowo.

Warto zauważyć, że Kuttner, inspirowany Lovecraftem w stopniu znacznym, sporadycznie tylko sięgał po stworzoną przez niego mitologię. Nie umieszczał akcji swoich historii w Arkham, nie zasypywał opowieści cytatami z Necronomiconu. Budował raczej własne mity, w których było miejsce na sprzyjających ludziom bogów, takich jak Vorvadoss (u Lovecrafta rzecz niespotykana), tworzył własne miejsca (jak Monk’s Hollow) i księgi (vide tytułowa Księga Ioda). Jego przedwieczni wymykają się klasycznemu schematowi bluźnierczego, mackowatego stwora rodem z mitów Cthulhu. Najlepszym przykładem pozostaje Hydra – z jednej strony mająca swój pierwowzór w mitach klasycznych, z drugiej – pomysłowo przez Kuttnera zinterpretowana.

Księga Ioda nie jest może lekturą obowiązkową dla fanów mitów Cthulhu, ale na pewno wartościową lekturą uzupełniającą. Przeczytać ją na pewno można bez zgrzytania zębami. Ukazuje ciut inne podejście do tematu, jednak nadal w duchu Lovecrafta, którego wpływ widoczny jest tu gołym okiem. Problemem może być tylko zdobycie – ukazała się w 1997 i od tego czasu wznawiana nie była. Ale cóż, poszukiwanie rzadkich i cennych ksiąg to wszak dla fanów mitów chleb powszedni, nieprawdaż?

Krzysz­tof “Grisz­nak” Wojdyło


[i] Ilustracja ta znalazła się oryginalnie na okładce dodatku do Zewu Cthulhu pt. Fearful Passages, wydanego przez Chaosium w  1992 (polskie wydanie – Przerażające Podróże, wyd. Mag, Warszawa 1996).

[ii] Oryginalne, amerykańskie wydanie Księgi Ioda miało inną okładkę (patrz TU).

[iii] Tak uczynili m.in. autorzy wydanej przez Chaosium Ye Booke of Monster z 1993 (polskie wydanie pt. Xięga Bestyj, wyd. Mag, Warszawa 1997).

[iv] Jedyna ze stworzonych przez Kuttnera istot, która została także opisana w głównym podręczniku do Zewu Cthulhu.

[v] Pierwszy raz opublikowane w Polsce pt. Nasienie Dagona w zbiorku Elak z Atlantydy, wyd. Arax, Warszawa 1990.

[vi] Nawiązanie do „zabawy” Blocha i Lovecrafta, którzy wspólnie zamieszczali w swoich opowiadaniach bohaterów wzorowanych na znajomych pisarzach.