Lovecrafter – wywiad z Mateuszem Kopaczem

23 marca 2019 | Czasopismo, HPL.pl, Wywiad | 0 comments | Autor:

W listopadzie 2018 roku w Niemczech ukazał się czwarty numer czasopisma Niemieckiego Towarzystwa Lovecraftowskiego pt. „Lovecrafter”. Ukazał się w nim m.in. wywiad ze mną jako reprezentantem hplovecraft.pl, w którym opowiedziałem nieco o naszej scenie Lovecraftowskiej oraz ogólnie o sytuacji literatury grozy w Polsce. Poniżej spolszczenie tego tekstu z języka niemieckiego.

Kosmiczna groza między Wisłą a Wartą

H.P. Lovecraft i opowieść niesamowita w Polsce

Tak blisko, a tak daleko: chociaż Polska sąsiaduje z Niemcami, tylko nieliczni spośród nas mają wgląd w tamtejsze Cthulhowe działania. Dzięki Nilsowi Gampertowi i jego rozmówcy, Mateuszowi Kopaczowi, to się zaraz zmieni!

Czytelniczki i czytelnicy H.P. Lovecrafta oraz pokrewnych autorów z reguły nie interesują się literaturą Europy Wschodniej. Na myśl przychodzi znany na całym świecie klasyk Stefan Grabiński (1887-1936) – „polski Poe”, jak go czasem nazywano – ale niewiele o nim wiadomo. Z powodu bariery językowej trudno zobaczyć, jaki za naszą wschodnią granicą jest odbiór Lovecrafta czy generalnie fantastyki z gatunku opowieści niesamowitej. Warto jednak wyjrzeć poza własne podwórko! Boom na Lovecrafta z ostatnich lat nie ominął naszych sąsiadów, a historia polskiej fantastyki ma dłuższą tradycję, niż można by przypuszczać.

Centralne miejsce polskiej sceny Lovecraftowskiej znajduje się w przestrzeni cyfrowej. Na stronie www.hplovecraft.pl odwiedzający znajdą szeroki zakres informacji o pisarzu i jego twórczości. Opisane są tam także jego popkulturowa spuścizna oraz najważniejsze inspiracje literackie. Rozległe działy bibliograficzne pozwalają dotrzeć do najbardziej wartościowych przekładów Lovecrafta oraz opracowań jego twórczości. Administratorem strony i autorem większości materiałów jest matematyk z wykształcenia, Mateusz Kopacz. Od najmłodszych lat interesował się Lovecraftem i opowieścią niesamowitą, do dziś bierze udział w popularyzacji tego typu literatury i budowaniu jej marki. Zaangażowany jest nie tylko w tworzenie strony internetowej, ale też inne Lovecraftowskie projekty, zyskał także uznanie jako tłumacz i utrzymuje stosunki międzynarodowe z innymi badaczami. Mateusz zabiera nas w podróż po polskiej fantastyce, przedstawiając odbiór Lovecrafta i innych autorów w jego ojczyźnie. Daje nam wgląd w aktualny charakter tej sceny i jej rozwój. Mowa o literaturze, o grach fabularnych, o filozofii. Nie pomijamy też problemów politycznych.

Nils Gampert: Cześć Mateusz! Przede wszystkim ogromnie dziękuję, że zgodziłeś się poświęcić czas na przedstawienie niemieckim fanatykom Lovecrafta polskiej sceny.

Mateusz Kopacz: Ależ proszę! To dla mnie wielka przyjemność.

Nils: Mógłbyś się przedstawić krótko naszym czytelniczkom i czytelnikom?

Mateusz: Mam 31 lat i pracuję w branży informatycznej. Zajmuję się głównie bazami danych i statystyką. Studiowałem matematykę w Warszawie. Literatura to moja pasja, kocham też muzykę.

Nils: Kiedy i jak dowiedziałeś się o H.P. Lovecrafcie?

Mateusz: Grając w grę RPG Zew Cthulhu. Zacząłem w wieku 12 lat i natychmiast zafascynowała mnie otoczka tej gry. Jestem molem książkowym, a Lovecraft to prawdopodobnie moja pierwsza miłość literacka. W tamtym czasie niewiele było dostępnych przekładów, a prace naukowe i omówienia w zasadzie nie istniały. Frustrowało mnie to na tyle, że sam zacząłem tłumaczyć dla siebie dostępne utwory Lovecrafta. Oryginały nietrudno było pobrać z Internetu.

Nils: Dużo zajmujesz się tłumaczeniem, ale dojdziemy do tego. Przede wszystkim chciałbym się cofnąć nieco w czasie i poprosić, abyś wdał się dla nas w małą historyczną dygresję. Od kiedy w Polsce istnieje fantastyczna literatura i jak rozwijała się w chaosie historii?

Mateusz: Wydaje mi się, że ten typ literatury, który dziś określamy „opowieścią niesamowitą”, wywodzi się od autorów takich jak E.T.A. Hoffmann i Edgar Allan Poe. U nas w tym czasie także nie brakowało elementów takich historii. W pierwszej połowie XIX wieku były częstym motywem u polskich autorów romantycznych. Na pierwszym miejscu należy wspomnieć o Adamie Mickiewiczu i Juliuszu Słowackim. Mamy nawet swoją autorkę powieści gotyckich z tego okresu, Annę Mostowską! Druga połowa stulecia skupiała się na odbudowie nieistniejącego narodu, a literatura tego okresu traktuje głównie o problemach społecznych. Wciąż jednak można wskazać nieduży zasób fantastycznych utworów u znanych autorów jak Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus.

Nils: Czy było coś takiego jak renesans opowieści niesamowitej w Polsce w XX wieku?

Mateusz: Tak, nawet wcześniej, około roku 1890. Rodził się wtedy modernistyczny ruch artystyczny zwany „Młodą Polską”. W tym okresie elementy niesamowite królowały w literaturze.

Nils: Chodzi o ruch, który zapożyczał z dekadencji, symbolizmu oraz impresjonizmu?

Mateusz: Zgadza się. Po 1918 roku nastał dynamiczny i produktywny okres. Autorzy fantastycznych opowieści z tego czasu obecnie pozostają w głównej mierze nieznani, ale były też nazwiska z „głównego nurtu”, które wykorzystywały niesamowite elementy. Z tego czasu pochodzą również pierwsze ważne tłumaczenia obcych dzieł fantastycznych. Popularni byli autorzy niemieckojęzyczni, tacy jak Hanns Heinz Ewers i Gustav Meyrink.

Nils: Nie można zapomnieć o Stefanie Grabińskim.

Mateusz: Jak najbardziej! Jest niewątpliwie naszym największym autorem opowieści niesamowitych i klasą samą w sobie. W ostatnich latach nastąpiło spore ożywienie wokół jego twórczości, wznawiali go mali i duzi wydawcy, uznane marki publikowały opracowania na jego temat. Wzbudza zainteresowanie również za granicą, Centipede Press przygotowuje nawet tom Grabińskiego w serii Masters of the Weird Tale.

Nils: Od 1945 roku Polska była krajem komunistycznym, republiką ludową będącą częścią Układu Warszawskiego.

Mateusz: Co ciekawe, pod komunistyczną dyktaturą opowieść niesamowita radziła sobie całkiem nieźle. Choćby Lovecraft pojawił się wtedy po raz pierwszy w tygodniku „Przekrój”, jednej z popularniejszych polskich gazet. Ukazywały się antologie z fantastyką poszczególnych krajów: Niemiec, Francji, Holandii, nawet Japonii. Szczególnie interesujące były lata 80. Wypuszczono wtedy 6-tomową antologię pt. Polska nowela fantastyczna, stanowiącą szeroki wybór polskiej fantastyki od XVIII wieku do roku 1939. W 1983 roku ukazała się pierwsza książka Lovecrafta, Zew Cthulhu, solidny wybór jego najlepszych opowiadań. Były tam m.in. Kolor z innego wszechświata, Szepczący w ciemności oraz Muzyka Ericha Zanna.

Nils: Bardzo interesujące! Nie było do nich żadnych politycznych zastrzeżeń?

Mateusz: Cóż, opowieść niesamowita z reguły nie niesie kontrowersyjnych politycznie treści. Pod tym względem nie było ograniczeń ze strony komunistów. Podejrzewam nawet, że tego typu literatura nawet im odpowiadała, ponieważ odrywała ludzi od życia codziennego i polityki. Bliżej centrum uwagi cenzorów znajdowała się fantastyka naukowa z wymową społeczną.

Nils: Powoli zbliżamy się do naszych czasów. Co się działo po upadku ZSRR?

Mateusz: Sądząc po liczbie publikacji, od 1990 roku zainteresowanie opowieścią niesamowitą spadło. Przez 15 lub nawet 20 lat popyt był niski. Trudno się dziwić. Otworzyły się granice, ludzie domagali się bestsellerów z zachodu. Sektor horroru zalali popularni autorzy, tacy jak Stephen King, Graham Masterton czy Guy N. Smith.

Nils: Lovecraft zapewne przestał być tak interesujący dla polskiego czytelnika?

Mateusz: Było kilka książek zaraz po 1990 roku, ale były to wydania tanie, amatorsko przetłumaczone. Jak wspomniałem, trzeba było prawie 20 lat, żeby powróciło prawdziwe zainteresowanie tą formą literatury fantastycznej. Dzisiaj ciągle coś dzieje się w dziedzinie. Mimo że opowieść niesamowita nie przynosi zysków.

Nils: Jak bardzo znany jest obecnie Lovecraft w Polsce?

Mateusz: Myślę, że każdy prawdziwie zainteresowany literaturą przynajmniej słyszał u nas o Lovecrafcie. Jest coraz bardziej znany. Większe periodyki poświęcają mu artykuły, wystawiają go w teatrze, opracowują muzycznie. Nie słyszałem jak dotąd tylko o polskich filmach Lovecraftowskich. Również na uczelniach Lovecraft staje się coraz bardziej istotny, takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Raz po raz napotykam prace licencjackie i magisterskie na jego temat. Wśród miłośników opowieści niesamowitej jest zdecydowanie numerem jeden, nawet przed Poem.

Nils: Brzmi poważnie.

Mateusz: W pewnym sensie, choć z drugiej strony odbiór jest często dość powierzchowny. Wielu ludzi w Polsce postrzega go jako wynalazcę bluźnierczych potworów jak Cthulhu i niewiele więcej. Albo jako zdziwaczałego samotnika, co oczywiście nie jest prawdą, o czym świadczy jego biografia.

Nils: Niestety to powszechne zjawisko. Jest nadzieja, że u nas w Niemczech poprawią sytuację przekłady poważniejszych opracowań Lovecrafta.

Mateusz: U nas również jest całkiem nieźle pod tym względem. Przełożyłem na polski biografię S.T. Joshiego, a także część korespondencji Lovecrafta. Jest wiele esejów i artykułów dostępnych w języku polskim. Myślę, że zrobiliśmy dobrą robotę i Lovecraft jest teraz bardziej popularny i lepiej znany niż kiedyś.

Nils: Wiadomo już, że pracujesz jako tłumacz. Przede wszystkim chciałbym wyrazić swój podziw, gdyż przekład H.P. Lovecraft: A Life musiało kosztować cię wiele pracy! Jak przebiegał kontakt z S.T. Joshim?

Mateusz: Dziękuję za miłe słowa! Sam nie kontaktowałem się z Joshim w sprawie nabycia praw, zrobił to wydawca, Zysk i S-ka. Wiem, że negocjacje przebiegły bardzo szybko. Jeśli chodzi o samą pracę, kontakt z nim był niezwykle przyjemny. Regularnie z nim koresponduję, czasem podsyłam mu informacje o polskich książkach do jego obszernych bibliografii niektórych pisarzy – Lovecrafta, lorda Dunsany czy Clarka Ashtona Smitha. Pomaga mi też, gdy mam wątpliwości przy tłumaczeniu znanych mu autorów. Spotkaliśmy się nawet w 2014 roku w Berlinie, kiedy był tam na wakacjach.

Nils: Pracujesz obecnie nad jakimś tłumaczeniem?

Mateusz: Obecnie pracuję nad tomem poezji Lovecrafta. Powinien pojawić się jeszcze w tym roku. Mam skończony również The Devil’s Dictionary Ambrose’a Bierce’a, ale są pewne problemy z wydaniem [od tamtego czasu została ustalona data – książkę wyda korporacja ha!art we wrześniu 2019 roku – MK].

Nils: Brzmi obiecująco. Jak duży jest polski rynek Lovecrafta i opowieści niesamowitej?

Mateusz: Generalnie to niewielka nisza, chociaż istnieją wydawcy o znaczącej renomie. Vesper sprzedał około 20 tys. egzemplarzy jednego tytułu Lovecrafta, to dużo. Ogólnie jednak opowieść niesamowita nie ma wielkiego wpływu. Nawet w społeczności czytelników horroru nie jest to gatunek popularny. Czytelnicy Kinga, Mastertona lub Clive’a Barkera nie zawsze gustują w historiach Lovecrafta. Musisz być specyficzny, żeby lubić takie historie.

Nils: Ale, rzecz jasna, opowieść niesamowita nie stoi w Polsce na całkiem straconej pozycji?

Mateusz: Nie, sytuacja nie jest tragiczna. Wspomniałem już o wydawnictwie Vesper, w którym otrzymasz większość autorskiej beletrystyki Lovecrafta. Nie mamy wprawdzie jednego zestawu dzieł zebranych, ale przy odrobinie wysiłku zbierzesz po polsku wszystkie opowiadania sygnowane nazwiskiem Lovecrafta. Wciąż jest na niego popyt, często jest wznawiany. Vesper wydaje również innych interesujących autorów: Poego, Gustava Meyrinka, Mary Shelley czy M.G. Lewisa. Oznaką rosnącego zainteresowania tą literaturą jest pojawianie się niektórych tytułów w katalogach większych wydawców, są też polskie utwory zawierające pewne elementy opowieści niesamowitej, a nie zaliczane do gatunku. Na przykład Sanatorium pod Klepsydrą Brunona Schulza czy Śledztwo Stanisława Lema.

Nils: Jednak popyt na listy, biografie i eseje jest niższy? Przynajmniej u nas tak jest.

Mateusz: Tak jest też tutaj. O ile mi wiadomo, korespondencja Lovecrafta sprzedawała się stosunkowo słabo. Ale oczywiście istnieje pewna liczba osób, które dogłębnie interesują się Lovecraftem, wszystkimi aspektami jego dzieł i osoby. Co najmniej raz w tygodniu otrzymuję wiadomości od takich osób. Zawsze mnie to cieszy! Opracowania na temat pisarza także pojawiają się regularnie, ale ograniczone do pewnego kręgu. Ostatnio wyszła analiza religioznawcza Lovecrafta. Choć nadal są to niewielkie nakłady, to jednak zapotrzebowanie wzrosło w ostatnich latach.

Nils: A co z pisarzami pokrewnymi Lovecraftowi? Czy są polskie wydania lorda Dunsany, Arthura Machena, Roberta W. Chambersa i innych reprezentantów opowieści niesamowitej?

Mateusz: Z tym już gorzej. Porządny odbiór ma wspomniany Edgar Allan Poe, pojawiła się o nim kolejna nowa monografia. On jednak od dawna istnieje w polskiej świadomości literackiej, zarówno na polu akademickim, jak i w popkulturze. Pisarze z czasów Lovecrafta: Dunsany, Machen, Chambers czy Blackwood są – trzeba podkreślić – niemal nieznani większości polskich czytelników. Istnieją tłumaczenia, głównie od niewielkiego wydawcy C&T, ale niewielu je czyta.

Nils: Brzmi to trochę dziwnie, biorąc pod uwagę popularność Lovecrafta.

Mateusz: Podejrzewam, że wielu ówczesnych autorów wydaje się przestarzałymi współczesnym czytelnikom. Lovecraft połączył najbardziej atrakcyjne elementy dzieł swoich poprzedników i stworzył nową, własną mieszankę literacką. Jest pomostem między dawną literaturą a nowoczesnością. Może ludziom wydaje się, że skoro Lovecraft ma wszystkiego pod dostatkiem, to tamci więcej nie zaoferują?

Nils: Ciekawa hipoteza. Oczywiście szkoda, że zapomniano tak wielu interesujących autorów.

Mateusz: Jasne. Oczywiście niektórzy doceniają takie utwory, ale trzeba mieć pewne predyspozycje. Ludzie oczytani bardziej są w stanie zrozumieć i docenić pewne formy literatury. Niełatwo osiągnąć taką cierpliwość, zwłaszcza w dzisiejszych gorączkowych czasach.

Nils: Lovecraft też nie jest łatwy do czytania. Co czyni go wyjątkowym?

Mateusz: Ratują go pewne elementy jego opowiadań. Inny przykładem jest Tolkien w dziedzinie fantasy. Jego Władca Pierścieni nasycony jest wyjątkową atmosferą, widać, że pisał tę książkę angielski dżentelmen o niesamowitej wiedzy, profesor. Trudno odnaleźć taki charakter w innych książkach z gatunku. Zarówno u Tolkiena jak i Lovecrafta pojawiają się elementy, które czynią ich dzieła interesującymi dla współczesnych czytelników: wielkie bitwy, obce potwory, stare i tajemnicze światy. Tyle że Tolkien i Lovecraft obudowali to wszystko wybitną wiedzą, tak że światy te wydają się bardziej wiarygodne, kompletne i atrakcyjne. Mimo to większość czytelników tego nie rozumie, nie dostrzega, bawią się wyłącznie aspektem fantastycznym, rozrywkowym. Bardzo dobrze widać to po ekranizacji Władcy Pierścieni – robili ją fani Tolkiena, ale pozbawieni potęgi umysłu autora. Filmy starają się być widowiskowym hołdem, ale tak naprawdę nie mają atmosfery starożytnego eposu, jaką przesycony jest oryginał. Podobnie jest z Lovecraftem: miał gigantyczną wiedzę, stworzył ambitną prozę, która przybiera pozory zwykłych horrorów. Dlatego tak bardzo to „zażarło”.

Nils: Jeśli tak jest, filozoficzni pisarze jak lord Dunsany, mają niewielkie szanse na popularność.

Mateusz: To ciekawe, że wspominasz to nazwisko. Dunsany rzeczywiście zasługuje na szczególną uwagę w odniesieniu do Polski. Przed II wojną światową był u nas dość popularny! Jest szansa, że ukażą się u nas nowe tłumaczenia. Byłaby to dobra okazja, by ożywić zainteresowanie Dunsanym w Polsce.

Nils: To interesujące! Dlaczego Dunsany?

Mateusz: Oczywiście trzeba na tę popularność patrzeć relatywnie. Z pewnością nie była to popularność Thomasa Manna czy H.G. Wellsa. Ale dla autora fantasy było niezwykłe, że pojawiał się w gazetach codziennych. W poczytnych periodykach opublikowano takie nowele jak Blagdaross czy The Old Brown Coat. W latach trzydziestych wystawiano niektóre jego sztuki w teatrze. Dlaczego on? Nie jestem w stanie powiedzieć. Przypuszczam, że było to swego rodzaju następstwo jego wielkiej podówczas popularności w anglojęzycznym świecie. Nie wolno zapominać, że w tamtych czasach był gwiazdą w ojczyźnie.

Nils: Wracając do dzisiejszej sytuacji. W Niemczech mamy dość żywą małą scenę wydawniczą w dziedzinie weird fiction. Czy podobnie jest w Polsce?

Mateusz: Tak, mamy nieco małych wydawców. Znane marki to m.in. Phantom Books czy Dom Horroru. Wychodzi od nich też nieco opowieści niesamowitych dobrych autorów z naszego kraju, jak Wojciech Gunia czy Damian Zdanowicz. Niedawno pojawiła się nawet pierwsza z dorocznych antologii polskiego weird fiction, Sny umarłych – gigantyczna książka.

Nils: Oprócz wydawców, co jeszcze charakteryzuje polską scenę opowieści niesamowitej?

Mateusz: Mamy dwa czasopisma zajmujące się prawie wyłącznie weird fiction: „OkoLicę Strachu” oraz „Histerię”. W Krakowie i Wrocławiu odbywają się regularne konwenty o tematyce horroru, a w ich programach zawsze są jakieś wykłady o opowieści niesamowitej.

Nils: Jeśli spojrzeć jeszcze na strony internetowe, można otrzymać obraz aktywnej sceny.

Mateusz: Dziesięć czy piętnaście lat temu nigdy bym nie uwierzył, że tak będzie. Ale tak, masz rację.

Nils: Skoro już o tym mówimy, poruszmy temat twojej świetnej obecności w sieci. Jak zostałeś webmasterem polskiej strony Lovecrafta?

Mateusz: Przyszło to z czasem. Lata temu moje zafascynowanie Lovecraftem doprowadziło mnie do zaangażowania w działalność serwisu o literackiej grozie o nazwie Carpe Noctem (carpenoctem.pl). Strona rozpoczęła działalność w 2003 roku. Wspomagałem budowanie działu Lovecrafta na tej stronie. W pewnym momencie okazało się, że Lovecraft jest tak obszernym tematem, że dobrze by było przeznaczyć mu osobną stronę internetową. Wraz z kolegami postawiliśmy więc w 2010 roku osobny serwis, hplovecraft.pl, równolegle zaś ukazał się mój przekład biografii S.T. Joshiego.

Nils: Nadal jesteś na pokładzie Carpe Noctem?

Mateusz: Już nie, hplovecraft.pl i inne projekty zajmowały mi zbyt wiele czasu. Z początku podsyłałem z rzadka pojedyncze artykuły o pisarzach takich jak Algernon Blackwood czy Thomas Ligotti, ale teraz za bardzo zajmują mnie inne rzeczy. Mimo to nadal lubię Carpe Noctem, wykonują ogromnie dobrą pracę i pozostajemy przyjaciółmi.

Nils: Twoja strona jest bardzo obszerna i miła dla oka. Pracowałeś nad nią sam?

Mateusz: Dzięki za pochwały! Nie, nie działałem sam. Od 2010 roku wiele osób pomagało mi w utrzymaniu witryny i tworzeniu postów. Dopiero od niedawna w zasadzie sam zajmuję się stroną. Pozostał mi tylko Marcin, który wspomaga mnie z działem komiksów.

Nils: Czy oznacza to, że nie będzie więcej aktualizacji?

Mateusz: Będą, ale mało. Jakiś czas temu uznałem, że nie będę kontynuował informowania odbiorców o popkulturowych aspektach Lovecrafta. Nie interesuje mnie ta część jego spuścizny, a czasu mam coraz mniej na moje główne hobby, czyli literaturę. Jedynie Marcin obiecał zajmować się komiksem. Oczywiście pozostawiam działy z muzyką, filmami itd., ale pozostaną one zbiorami danych, nie będą rozbudowywane. Wkrótce zapewne dokonam minimalnych aktualizacji, ale nie będą to szczegółowe uzupełnienia. Działalność medialną także ograniczam. Jesteśmy obecni na Facebooku, ale nie szalejemy, w dodatku ograniczam posty niemal wyłącznie do literackich.

Nils: Tak czy inaczej strona wciąż działa jako solidny punkt informacyjny na polskiej scenie?

Mateusz: Można tak powiedzieć. Z reguły wiadomości o literackich projektach Lovecraftowskich pojawiają się dość szybko do mojej stronie. W dużą część z nich jestem zaangażowany. Oczywiście czasem zdarzają się rzeczy, o których nic nie wiedziałem i informuję z opóźnieniem, niemniej serwis można nazwać jakimś tam węzłem. Bywam proszony przez gazety czy radio o skomentowanie pewnych wydarzeń Lovecraftowskich, przeze mnie odbywa się też komunikacja między zagraniczną a polską sceną Lovecraftowską. Sam zresztą do mnie dotarłeś w ten sposób.

Nils: Zgadza się. Chciałbym teraz poruszyć potencjalnie kontrowersyjny temat: polityka. W Polsce zaszło ostatnio wiele zmian, co dostrzega się w innych krajach UE. Czy zmiany te odbijają się jakoś na scenie opowieści niesamowitej?

Mateusz: Wydaje się, że nie. Być może obecny rząd ma inne spojrzenie na wartościowe projekty literackie i przydzielanie dotacji, ale weird fiction to nie dotyka, bo i tak zawsze byliśmy poza kolejką. Opowieść niesamowita nie jest zbyt politycznym gatunkiem. Jeśli pojawiają się już jakieś motywy, zwykle jest to bardziej generalna kafkowska krytyka struktur totalitarnych niż komentarz do obecnej sytuacji. Jedyny bezpośredni wpływ polityki na opowieść niesamowitą dostrzegłem w teatrze, gdzie jeden z młodszych reżyserów zrealizował w Nowym Teatrze w Warszawie polityczną adaptację Lovecrafta, spektakl zatytułowany Zew Cthulhu. Pojawiło się tam ciekawe podejście do kilku elementów Lovecraftowskich, ale wtręty polityczne były zbędne i niezbyt smaczne.

Nils: Jeśli mowa o stanowisku politycznym Lovecrafta, zazwyczaj jest krytykowany jego rasizm.

Mateusz: Mam wrażenie, że na tym polu przodują przeciwnicy obecnego rządu. Oczywiście osoby tolerancyjne widzą tendencje ksenofobiczne w naszej polityce, które polaryzują nastroje. Ci, którzy wcześniej mieli podejście nietolerancyjne, teraz czują wsparcie w polityce rządu. Postawa antyrasistów i antyfaszystów także się nasila, gdy napotykają coraz wyraźniejszy opór ze strony przeciwnego obozu, ośmielanego przez tendencje polityczne.

Nils: I Lovecraft wpada pod linię ognia?

Mateusz: Kiedy antyrasiści uświadamiają sobie, że Lovecraft wyrażał nieegalitarystyczne, rasistowskie poglądy, nastawiają się wrogo do jego osoby, a pewnie niekiedy także do dzieł. Nawet jeśli próbujesz pokazać, że jego postawa nie była szczególnie wyjątkowa w tamtych czasach. Nie pisał o tym przecież w każdym liście i opowiadaniu. Jego rasistowskie wypowiedzi wydają się nieliczne, zwłaszcza w ostatnich dziesięciu latach, czyli najlepszym okresie twórczym. Cóż, nawet politycznie poprawni ludzie potrzebują ofiary, żeby się dowartościować. A Lovecraft jest ofiarą idealną: popularny, a zarazem dziwaczny, niezrozumiany, martwy.

Nils: Jako Polak możesz czuć się pokrzywdzony, czytając niektóre fragmenty twórczości Lovecrafta. Na przykład gdy przedstawia polskiego złodzieja w Straszliwym Starcu.

Mateusz: Nie wiem, jak inni to odbierają, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza. Wielu imigrantów, w tym Polacy, było biednych, a bieda sprzyja bezprawiu. Oczywiście nie zmienia to faktu, że taki obraz jest stereotypowy i ksenofobiczny. Z drugiej strony podejście to może być zabawne. Na przykład w Nawiedzicielu mroku Polacy przedstawieni są jako przesądni ludzie – i to prawda! Oczywiście bardziej racjonalne młodsze pokolenia patrzą z góry na starszych, którzy w większości są nazbyt religijni i uwielbiają spiski. To ci ostatni w większości są odpowiedzialni za obecny zły rząd. Tak czy inaczej nie należy oceniać ludzi wedle czarno-białych kryteriów. Polacy w USA na ten przykład byli postrzegani zarówno jako złodzieje, jak i solidni robotnicy.

Nils: Prawda leży pośrodku.

Mateusz: Tak jest. W tej kwestii bardziej martwię się, że Lovecraft jest traktowany niesprawiedliwie i potępiany tylko za negatywne strony, których nie miał wiele. To po prostu nie fair.

Nils: Przejdźmy od polityki do filozofii. Powiedziałeś, że Lovecraft jest badany akademicko częściej niż kiedyś. Czy dotyczy to jego strony filozoficznej?

Mateusz: Jestem pewien, że filozofii Lovecrafta nie bada się akademicko w Polsce. Z pewnością wniósł pewien wkład do filozofii swoim „kosmicyzmem”, ale jest tam mnóstwo Nietzschego, Schopenhauera i strarożytnych cyników oraz sceptyków. No i nowoczesnej nauki. Ale widzę mało miejsca na dyskusję filozoficzną, ponieważ przesłanie Lovecrafta jest jasne: jesteśmy szkodnikami w nieskończonym wszechświecie. Nie ma tu wiele miejsca na interpretację.

Nils: Ale na stronie znajduje się link do polskiego forum internetowego na temat pesymizmu.

Mateusz: Racja. Oczywiście można dyskutować na temat tych rzeczy. Myślę, że pessimus.pl to wyjątkowe miejsce w Internecie. Omawiany jest Lovecraft, ale także Schopenhauer, E.M. Cioran, Philip Mainländer czy Thomas Ligotti. Często chodzi także o prostą wymianę opinii. Każdego dnia ludzie piszą spokojnie o tym, jak zły i podły jest świat. Trudno w to uwierzyć, prawda?

Nils: Przeskoczmy w końcu z wyżyn intelektualnych na popkulturę i omówmy gry fabularne. W Niemczech mamy zaangażowaną scenę, która jest ważna dla odbioru Lovecrafta. Popularna jest gra RPG Call of Cthulhu, są tłumaczenia zagranicznych scenariuszy i niemieckie wydawnictwa. A jak u was w Polsce? Sam nadal grywasz?

Mateusz: Odkryłem Lovecrafta dzięki tej grze, ale już nie gram. Chociaż z nostalgią wspominam czas spędzony podczas rozgrywek! Sytuacja Zewu Cthulhu w Polsce nie jest obecnie najlepsza. Z pewnością jest gorsza niż w latach 90. Od tamtej pory doczekaliśmy się ledwie pojedynczych publikacji. Około 2010 roku wydano podręcznik podstawowy 6. edycji z jednym dodatkiem. Nie ma czasopism poświęconych tej grze, nie ma większych archiwów z przygodami, nie ma, o ile mi wiadomo, polskiej strony Call of Cthulhu.

Nils: W czasach, gdy grałeś, było inaczej?

Mateusz: Zdecydowanie. Lata 90. były czasem dobrobytu, jeśli mowa o Lovecraftowskim RPG w Polsce. Istniał magazyn „Magia i miecz”, w którym regularnie publikowano przygody. Istniała strona internetowa z materiałami. Przetłumaczono m.in. Maski Nyarlathotepa, Horror w Orient Ekspresie czy Almanach potworów. Wyszła nawet polska kampania, Twierdza Wron.

Nils: Szkoda.

Mateusz: Tak, ale jest nadzieja. Wiem, że są grupy pragnące się połączyć i ożywić Zew Cthulhu. W 2019 roku wydawnictwo Black Monk ogłosiło zbiórkę na wydanie 7. edycji podręcznika. Trzymam kciuki, by dzięki ich staraniom polska scena gry wróciła do świetności.

Nils: Tak więc wydaje się, że we wszystkich dziedzinach dochodzi do sporych zmian.

Mateusz: Wszędzie widzę oznaki poprawy, zarówno pod względem jakościowym, jak ilościowym. Polscy współcześni autorzy stają się coraz bardziej znani, a zainteresowanie autorami jak Dunsany rośnie. Gry fabularne otrzymały kolejną szansę, a dostępność Lovecrafta osiągnie apogeum, jeśli ukaże się szerszy wybór jego listów, który da pełniejszy obraz jego życia. Nie martwię się o przyszłość. Mamy dużo zapału.

Nils: Mateusz, bardzo dziękuję za tę wspaniałą rozmowę!

Mateusz: To ja dziękuję za zainteresowanie i przyjemną wymianę zdań!