Drogi Czytelniku, jeśli tu zaglądasz, znaczy że zapewne chcesz dowiedzieć się, od której książki zacząć czytać H.P. Lovecrafta, zachęcony przez znajomych albo gry RPG czy komputerowe do wejścia w głąb tej literatury.
Jeśli potrzebujesz szybkiej odpowiedzi bez owijania w bawełnę – najlepszy na początek będzie zbiór opowiadań Zew Cthulhu, najlepiej ten z wydawnictwa Vesper, z nagrodzonymi przez „Literaturę na Świecie” przekładami Macieja Płazy.
Zbiór ten, stosunkowo tani, zawiera bardzo dobry wstęp do świata Lovecrafta w postaci takich klasycznych utworów jak tytułowy, Widmo nad Innsmouth czy Zgroza w Dunwich. Jeśli one Ci się nie spodobają, to zapewne Lovecraft w tym momencie nie jest dla Ciebie.
Należy dodać, że niektórzy preferują dawne przekłady Ryszardy Grzybowskiej – są one nie tak wysmakowane literacko jak Płaza, bliższe standardowemu językowi. W takim przypadku podpasuje Ci bardziej wydanie C&T, zawierające dwa utwory więcej niż wydanie Vespera, które jest wznowieniem pierwszej książki Lovecrafta w Polsce – Zew Cthulhu z 1983 roku. Jest tam także klasyczne już wprowadzenie Marka Wydmucha, tak czy inaczej warte przyswojenia.
Dla tych, którym nie żal pieniędzy, proponuję od razu zakupić Zgrozę w Dunwich i inne przerażające opowieści od wydawnictwa Vesper – jest to wielkie tomiszcze, które zawiera wszystkie teksty z Zewu Cthulhu i dużo więcej. Tak więc gdyby Lovecraft przypadł Ci do gustu, od razu będziesz miał wielki zestaw najlepszych tekstów bez konieczności dublowania Zewu Cthulhu.
Tyle na początek. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, czyli z czym się je Lovecrafta, co przeczytać, jak już skończyło się zbiór Zgroza w Dunwich, albo czego mniej więcej spodziewać się po tej prozie – czytaj dalej.
Jego najważniejsze utwory, w większości opowiadania, to opowieści niesamowite (weird fiction) osadzone najczęściej w rodzinnej Nowej Anglii, często zawierające elementy fantastyki naukowej. Ludzkość w tych opowiadaniach stawia czoła ukrytym pozostałościom po bytności na naszej planecie potężnych istot zwanych Wielkimi Przedwiecznymi. Istoty te, zwykle przewyższające ludzi pod względem budowy ciał i umysłów, w opowiadaniach Lovecrafta stanowią narzędzie do przekazania jego głównej filozofii: kosmicyzmu, czyli poglądu, że ludzkość jest zaledwie efemerydą, marnym chwilowym prochem w ogromie Wszechświata.
Na czytelników Amerykanina czekają nieskończone otchłanie kosmosu: w takich opowiadaniach jak Zew Cthulhu, Kolor z innego wszechświata czy Szepczący w ciemności czytamy o niepojętych bytach z pełnego gwiazd bezkresu, które zrodziła ewolucja światów o odmiennych prawach fizyki. Wszelako nie tylko z kosmosem zetkniemy się w prozie Lovecrafta: zajrzymy również w czeluści ziemi oraz sięgniemy w przeszłość i przyszłość planety oraz ludzkości – które to epoki w tekstach pisarza zdają się na wyciągnięcie ręki. Takie zresztą było jedno z założeń jego opowieści: łamać tyranię czasu i przestrzeni, łączyć mostami fantazji gigantyczne dystanse.
Charakterystycznymi elementami prozy Amerykanina są również kulty oddające cześć owym Przedwiecznym, składające się z ludzi prymitywnych lub przesiąkniętych do szpiku nienawiścią do cywilizacji, pragnących tylko powrotu swoich władców i rozpętania orgiastycznej rzezi świata. Natury tych kultów oraz ich bożków dociekają zwykle narratorzy charakteryzujący się zacięciem naukowym, antykwarycznym i analitycznym. Oczywiście nie wszystkie teksty Lovecrafta można ująć w tych kategoriach, ale pewne elementy wyraźnie się powtarzają w tym czy innym ujęciu.
Tak z grubsza wygląda groza u Lovecrafta.
Jak już wspomniałem, właściwym ruchem osoby pragnącej otrzymać więcej prozy podobnej do tego, co znalazła w Zewie Cthulhu, będzie zakup Zgrozy w Dunwich i innych przerażających opowieści, również od wydawnictwa Vesper. W owym opasłym tomie znaleźć można kolejne dzieła o podobnej charakterystyce i na podobnie wysokim poziomie, które nie zmieściły się w Zewie Cthulhu. W szczególności znajdują się tam dwie wybitne powieści – Przypadek Charlesa Dextera Warda oraz W górach szaleństwa, jak również tak wyborne opowiadania jak Cień spoza czasu czy Muzyka Ericha Zanna. Można tam także przeczytać wnikliwe posłowie, gdzie zapoznamy się z biografią Lovecrafta oraz głównymi cechami jego dzieł prozatorskich.
Dla niektórych istotne będzie zapewne, które z tekstów Lovecrafta należą do kanonu tzw. mitologii Cthulhu. W Vesperowym zbiorze Zew Cthulhu są to wszystkie utwory, w całej zaś Zgrozie w Dunwich „mityczne” są wszystkie oprócz Ustaleń dotyczących zmarłego Arthura Jermyna i jego rodu, Wyrzutka oraz Muzyki Ericha Zanna. Reszta ma choćby ślady, tropy mityczne. Więc dla graczy Zew Cthulhu RPG jest to pozycja dość istotna.
Nie należy zapominać, że mitologia Cthulhu była zaledwie środkiem do celu, nie celem samym w sobie. To prawda, służyła pewnego rodzaju hermetycznej zabawie literackiej i stworzeniu wrażenia, że pisarze opowieści niesamowitej publikujący w „Weird Tales” w latach 30. XX wieku wiedzieli coś, czego nie wiedział nikt inny: twórcy tacy jak Clark Ashton Smith, Robert E. Howard, Robert Bloch, Henry Kuttner, August Derleth czy Frank Belknap Long – wszyscy bawili się z Lovecraftem w „pożyczanie” sobie wzajem elementów o wymyślnych nazwach: tajemnych ksiąg, miejsc czy istot, aby stworzyć złudzenie, że wszystko to pochodzi z dostępnych jedynie ich wąskiemu gronu, ukrytych przed resztą ludzkości zapisów o odległej, straszliwej historii planety. Mimo że była to zabawa, miała uwiarygodnić podłoże filozoficzne: przesłanie kosmicyzmu, czyli poglądu, że ludzkość myli się sądząc, że w otchłani miliardów lat istnienia Wszechświata była i będzie najwyższym bytem, dla którego tenże Wszechświat został stworzony.
Narracje Lovecrafta, jak chyba każdego wielkiego pisarza, były odbiciem jego umysłu. A umysł Lovecrafta działał dwojako – z jednej strony analizował racjonalnie i chłodno otaczającą rzeczywistość, z drugiej rozjarzał się niesamowitymi marzeniami i ekstazą, gdy pisarz doświadczał pewnych zjawisk, np. zachodów słońca obserwowanych ze wzgórz starych miast. W listach i wierszach wyznawał nawet, że tylko perspektywa przeżywania takich uniesień odciąga go od samobójstwa. W związku z tym istnieje zupełnie osobny rozdział twórczości Lovecrafta, w którym piękno znajduje wyraz w pastiszach dzieł wybitnego fantasty, lorda Dunsany. Prawie wszystkie tego typu utwory odnajdziemy w kolejny tomie z wydawnictwa Vesper w przekładzie Macieja Płazy, Przyszła na Sarnath zagłada – opowieści niesamowite i fantastyczne z 2016 roku.
Głównymi motywami tych historii są pogoń za utraconym pięknem snów, nadprzyrodzona zemsta lub próba dorównania bogom. Owe utwory fantasy wielokrotnie łączą jawę i sen, przeszłość ziemi z teraźniejszością, rozszerzając świat mitologii Cthulhu o dodatkowy wymiar – na przykład mroźny płaskowyż Leng występuje zarówno w utworach fantastycznych, jak i niesamowitych, w świecie snu, jak na jawie. Największym dokonaniem fantasy Lovecrafta jest powieść Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka z przełomu lat 1926-1927, będąca zwieńczeniem u niego tego typu twórczości i zarazem pożegnaniem z nią.
Oprócz nich w powyższym zbiorze znajdziemy kilka opowiadań reprezentujących ściśle literaturę grozy, które nie zmieściły się do pierwszego tomu, w tym Model Pickmana czy Coś na progu.
Dla osób zainteresowanych mitologią Cthulhu – większość zbioru składa się na historie rozgrywające się w świecie snu, co już w pewien sposób kwalifikuje je jako utwory mityczne. W krainie snu i mitów rozgrywają się następujące teksty: Polaris, Biały Statek, Przyszła na Sarnath zagłada, Celephaïs, Wędrówka Iranona, Inni bogowie, Srebrny klucz, Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka. Kilka innych ma pewne elementy należące do mitów, ale nie są to opowieści z krainy snów. Są to: Zeznanie Randolpha Cartera, Rycina w starym domu, Bezimienne miasto, Reanimator Herbert West, Ogar, Model Pickmana, Dziwny dom wysoko wśród mgieł, Coś na progu.
Warto dodać, że zbiór Przyszła na Sarnath zagłada zawiera również dłuższy esej historyczny na temat opowieści niesamowitej, Nadprzyrodzoną grozę w literaturze. Jest to prawdziwa kopalnia nazwisk historycznych autorów gatunku i świetny punkt startowy do dalszych poszukiwań w temacie.
Mając za sobą obydwa wyżej wymienione zbiory opowiadań i powieści, w zasadzie domykamy dorobek autorski Lovecrafta (pozostaje kilkanaście krótkich i mało znaczących nowel). Prócz nich istnieje jednakże niemała klasa opowieści prozą, które Lovecraft pisał na zlecenie, współtworzył z innymi autorami albo też poprawiał za pieniądze, przy czym te poprawki nieraz polegały na przepisaniu tekstu od początku i rozbudowaniu pomysłów. Obecnie nie istnieje translatorsko w stu procentach zadowalający i łatwo dostępny zestaw takich opowieści. W ostatnich latach najlepsze z nich przywróciło na rynek wydawnictwo C&T w postaci tomików Koszmary (utwory napisane dla Hazel Heald) oraz Kopiec (tu klientką była Zealia Bishop).
Wśród utworów pisanych „wspólnie” jest kilka utworów, które rozbudowują mity Cthulhu. Są to głównie:
Dla pragnących zebrać je wszystkie, zapraszam na stronę Jak zebrać wszystko po polsku, ewentualnie na podstrony poszukiwanych tekstów – są tam szczegóły wszystkich polskich wydań.
Dobrym uzupełnieniem opowiadań jest tom poezji Lovecrafta Nemezis i inne utwory poetyckie, który zawiera wszystkie wiersze autora z elementami grozy. Chociaż Amerykanin prozaikiem był wybitnym, w jego obszernym dorobku poetyckim wspaniałości trzeba szukać nieco wytrwalej. Największym osiągnięciem w tej dziedzinie są bez wątpienia Grzyby z Yuggoth, zestaw trzydziestu sześciu sonetów, które w sposób wysmakowany podejmują zarówno świeże, jak i znane z prozy pomysły, również z elementami z mitologii Cthulhu.
Na koniec nie można nie wspomnieć o korespondencji Lovecrafta, która jest prawdopodobnie największym jego osiągnięciem zaraz po opowieściach, a może nawet i największym w ogóle. Styl listów zadziwiająco różni się od tego, co można znaleźć w opowiadaniach: zazwyczaj jest luźny, pełen werwy oraz zabawnych kolokwializmów, a mimo to nadal błyskotliwy. Autor pisał w nich o wszystkim: o literaturze swojej i innych, o sprawach bieżących, prowadził dyskusje filozoficzne, naukowe, polityczne, historyczne, antropologiczne, informował o snach, pomysłach na opowiadania, prezentował wiersze, plotkował… Spośród listów zachowało się zaledwie dziesięć procent, czyli mniej więcej… osiem tysięcy, średnio po kilka stron, choć rekordzista sięga siedemdziesięciu! Jest to jeden z największych dorobków epistolograficznych w historii literatury, a trzeba pamiętać, że Lovecraft żył dość krótko. Jedyny jak dotąd polski wybór tego rodzaju utworów to Koszmary i fantazje z 2013 roku od Wydawnictwa SQN. W zbiorze tym znajdziemy przy okazji zacny wybór najlepszych esejów – literackich, podróżniczych i innych, w tym słynne Koty i psy przekonujące o wyższości tych pierwszych nad drugimi.
Naturalnym uzupełnieniem wiedzy o Lovecrafcie i jego twórczości będzie H.P. Lovecraft. Biografia S.T. Joshiego, opasłe, najbardziej rzetelne źródło informacji o pisarzu obecne na polskim rynku.
Wszystkich, którzy zostali maniakami Lovecrafta i chcą przeczytać wszystko, co napisał i wyszło po polsku, odsyłam ponownie do poradnika kolekcjonera: Jak zebrać wszystko po polsku.
Do tych wszystkich porad warto dodać, że istnieje kilka problemów natury interpretacyjnej, które przyczepiły się do Lovecrafta i jego dzieł, zaciemniają i wykoślawiają rozumienie jego życia i twórczości, przeszkadzają w pełnym odbiorze. Omówienie prawie wszystkich czytelnik odnajdzie we wspomnianej wyżej H.P. Lovecraft. Biografii. Tutaj chciałbym przybliżyć dwa z nich, przydatne dla początkujących.
W 1983 roku ukazał się w Czytelniku pierwszy oficjalny zbiór opowiadań Lovecrafta po polsku pt. Zew Cthulhu i aż do dziś jest to jedyny przypadek, gdy tego autora wypuścił większy, niekomercyjny wydawca ze sporym katalogiem klasyki literatury. Później były już tylko przedsiębiorstwa regularnie sięgające po literaturę gatunkową i mający ją stale w ofercie. Nie oznacza to rzecz jasna, że wydania prozy od takich wydawców są z definicji gorsze, ale w przypadku Lovecrafta – poza jedynym wyjątkiem – tak niestety było. Nawet Wydawnictwo Zysk, dysponujące kapitałem i możliwościami, wznawia od lat stare przekłady, które w większości pochodzą z na pół amatorskich wydań z lat dziewięćdziesiątych.
W przekonaniu niżej podpisanego to przekłady Macieja Płazy publikowane przez Vesper jak dotąd najlepiej oddają ducha oryginałów Lovecrafta, są najbardziej wierne. Na czym polega ich przewaga?
Po pierwsze: opierają się na najświeższych, poprawionych wydaniach. Mniej więcej do połowy lat osiemdziesiątych, a przypuszczam, że i później, wszystkie angielskie edycje prozy autora Zewu Cthulhu bazowały na pierwszych, nie zawsze dokładnych transkrypcjach tych opowieści, które dokonało w latach trzydziestych i czterdziestych wydawnictwo Arkham House. Dopiero badacz Lovecrafta, S.T. Joshi, sięgnął ponownie do rękopisów i maszynopisów i skompilował najbliższe pierwotnym założeniom warianty. W ten sposób zmieniły się na przykład układy akapitów i część słownictwa. Zbiór Zew Cthulhu z Czytelnika na pewno nie zawiera tych poprawek, a ze względu na wszechobecność w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na rynku anglosaskim wydań niewłaściwych – np. masowych publikacji Del Rey, Ballantine Books oraz Panther Books – można z dużym prawdopodobieństwem uznać, że i późniejsze przekłady (wznawiane do dziś!) opierają się na niewłaściwych wersjach.
Po drugie: przekłady Płazy górują warsztatowo nad poprzednikami. Plastyczność, duży zasób słownictwa, rytmika, translatorska odwaga – warianty Płazy dzieli przepaść od dzieł poprzedników. A już szczególnie dawne przekłady Ku nieznanemu Kadath śniącej się wędrówki (wówczas W poszukiwaniu nieznanego Kadath) czy Nadprzyrodzonej grozy w literaturze (wówczas Nadnaturalnego horroru w literaturze) to zgroza i rozpacz.
Po trzecie: tłumaczenia Płazy są wierne i – aż strach pomyśleć, że muszę wskazać to jako zaletę – kompletne. Największe braki (czasem całych akapitów!) występowały w Reanimatorze Herbercie Weście (dawniej Reanimatorze) oraz Zgrozie w Red Hook (dawniej Koszmarze w Red Hook). Po więcej przykładów translatorskiej nonszalancji i samowolki odsyłam do mojego artykułu „Odrażający, bluźnierczy Necronomicon”, czyli o polskich przekładach Lovecrafta, dostępnego pod linkiem w całości.
Lovecraft na dobre zaczął budować swój świat wraz z napisaniem Zewu Cthulhu w 1926 roku. Rok później Frank Belknap Long stworzył The Space-Eaters, który można uznać za pierwszy utwór czerpiący idee z Lovecrafta. Od tamtej pory festiwal wymiany fantastycznych rekwizytów trwa w najlepsze.
Zabawa ta osiągnęła apogeum, gdy świat dowiedział się o Lovecrafcie i zaczęto potencjał jego światów przekuwać w gry i inne media. Podobna eksplozja zainteresowania nie wydarzyłaby się, a przynajmniej nie tak szybko, gdyby nie przedsiębiorczy znajomy Lovecrafta, pisarz August Derleth, któremu jesteśmy winni prężne działania promocyjne na rzecz mentora. Dzięki niemu Lovecraft w ciągu niecałych dwudziestu lat od śmierci trafił do Europy.
Niestety ten sam August Derleth odpowiedzialny jest za wypaczenie celów, w jakich powstała „mitologia Cthulhu” (termin zresztą wymyślony przez niego). Wszystkie elementy składające się na tę strukturę literacką w pierwszej kolejności miały służyć zabawie; w drugiej – jako pomoc w przekazaniu filozofii kosmicyzmu. Owszem, mitologię często traktuje się jak zabawkę, niesmak budzą jednak starania Derletha, by – jeśli brać już mitologię na poważnie – wszyscy rozumieli ją zgodnie z jego chrześcijańską wizją, nie ateistyczną Lovecrafta.
Z tego, że tu i tam w opowieściach fantasy Lovecrafta któryś z bohaterów zdaje się otrzymywać pomoc z rąk wyższych bytów, Derleth wywnioskował, że we wszechświecie, jaki wykreował pisarz z Providence, musi być więcej istot dobrych, sprzyjających człowiekowi. Określił je mianem „Starych Bogów” – toczą oni, zdaniem Derletha, odwieczną wojnę ze „złymi” Wielkimi Przedwiecznymi. Nic bardziej mylnego. We wszechświecie Lovecrafta nie ma dobra i zła – jest wyłącznie beznamiętny kosmos, którego wszystkie te potężne byty są częścią. Wszystkie one człowiekiem interesują się o tyle, że czasem wchodzi im w drogę podczas realizacji ich planów. Lovecraft niejednokrotnie pisał w listach o braku w jego dziełach walki dobra ze złem.
Niestety wielu epigonów Cienia z Providence poszło drogą wyznaczoną przez Derletha, ponieważ była łatwiejsza do przyswojenia i przekazania innym. Wszak żyjemy w świecie, w którym kultura i przytłaczająca większość mitologii, z chrześcijańską na czele, podkreślają walkę dobra ze złem, opierając niemal każdą opowieść na tej dychotomii. Wygląda na to, że jesteśmy w punkcie, w którym takie koło interpretacji jest już nie do odwrócenia.
Krótka wzmianka należy się także innemu grzechowi Derletha, czyli pisaniu na podstawie krótkich, zwykle jednozdaniowych fragmentów Lovecrafta całych opowiadań czy powieści i podpisywanie ich nazwiskiem Lovecrafta. Do tych ostatnich należą Czyhający w progu oraz opowiadania zebrane w tomie Obserwatorzy spoza czasu. Nierzadko bywa, że otrzymuję pytania, dlaczego nie umieszczam tych utworów w zestawieniach tekstów Lovecrafta…
To by było na tyle. Teraz już wiecie, którędy iść i na co zwracać uwagę w poznawaniu Lovecrafta. Pozostaje tylko wam pozazdrościć – poznawanie od zera twórczości Amerykanina to wspaniała przygoda!
Mateusz Kopacz